niedziela, 26 sierpnia 2012

Pierwsze Spotkanie ze Slow Food Youth i moja szarlotka gryczana oraz mufinki dyniowe z malinami




W miniony piątek wybrałam się na piknikowe spotkanie organizacji Slow Food Youth Warszawa. Sama idea Slow Food jest mi bardzo bliska. Usłyszałam o niej już podczas pobytu w Turynie kilka lat temu.

Organizacja powstała na początku lat dziewięćdziesiątych w Piemoncie jako odpowiedź na rozpowszechniający się na całym świecie Fast Food. Ich wizja opiera się na idei, ze kiedyś wszyscy ludzie będą chcieli i mogli jeść zdrowo, lokalnie, smacznie i bez naruszenia norm środowiska, norm pracy itp. Slow Food wspiera lokalnych producentów, którzy opierają się na naturalnych metodach produkcji żywności.  Ponadto, zachęca ludzi do kupowania lokalnego jedzenia i wspierania, tak na prawdę swoich sąsiadów, przyczyniając się zarazem do ochrony środowiska.

Slow Food Youth Warszawa w te wakacje zapraszało Warszawiaków na pikniki i warsztaty kulinarne zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci. Pod hasłem Slow It Down Warszawo powstawały bajeczne dania na różne tematy:  Zioła i kwiaty jadalne, Ryby, Miód i pszczoły oraz Owoce Sezonowe. Krótkie fotograficzne relacji z tych spotkań możecie znaleźć na ich stronie na Facebooku (slowitdown. Warszawo)


Ja i moje wypieki pojawiliśmy się w Zielonym Jazdowie po raz pierwszy w piątek na pikniku pod hasłem owoców sezonowych. Wyczytałam wcześniej, ze mogę przynieść coś z owocami, co będzie sprzedane a dochód wesprze organizację a więc wzięłam się do roboty, upiekłam co nieco, przytachałam pod Zamek Ujazdowski, ustawiłam na stoliku z innymi pysznościami i dalej przyjemnie spędzałam czas. Poznałam kilka miłych i interesujących osób, które w SFY-Warszawa działają już od jakiegoś czasu. Na pewno nie będzie to moje z nimi ostatnie spotkanie :)

A co dobrego sprzedawaliśmy i próbowaliśmy? Zacznę od dań na ciepło. Do degustacji przygotowane zostały pyszne grzanki z dobrego pieczywa, na którym na kozim serku wylądowały duszone kurki, borówki amerykańskie i mięta. Oprócz tego polska śliwka brzoskwiniowa owinięta w cieniutki pasek boczku, podana z kozim serem i listkiem mięty, oraz długo duszona wołowina, wcześniej marynowana z jałowcem i podana na nietypowej sałatce ziemniaczanej udekorowana porzeczkami i tymiankiem. Co do tej ostatniej potrawy mogę się mylić- bo z mięsem nie jestem za pan brat.





 W dalszej części stołu znalazły się : biszkopt i do niego miseczki z bajkowymi musami z jabłek antonówek z ogrodu jednej z koleżanek. W szaleństwie przetworów wyczarowała ona musy o różnych smakach- tradycyjny, ze skórką z czerwonej pomarańczy, korzenny, miętowy, ale mój aplauz zebrały mus tymiankowy i rozmarynowy. Taki smak mi osobiście odpowiada i pozostawia miły "aftertaste" na języku i podniebieniu. Pycha.

 A co do picia? Tutaj do degustacji mieliśmy "Arbuziadę" czyli lemoniadę arbuzową przygotowaną z cząstek aromatycznego arbuza, mięty, wody i odrobiny miodu.  Napój idealny na lato, bardzo orzeźwiający. Wszystko było bardzo smaczne, a do tego podane na jadalnych (!) talerzach zrobionych z otrębów gryczanych(!). Coś niesamowitego...







Spod mojej ręki wyszły dwa wypieki. Pierwsza powstała wegańska szarlotka sypana z mąki gryczanej z orzechami włoskimi i borówkami amerykańskimi. Po niej w piecu wylądowały pełnoziarniste dyniowe muffinki z malinami. Bardzo ucieszył mnie fakt, że moja szarlotka, choć dość nietypowa, cieszyła się powodzeniem, a  co najważniejsze- smakowała! Muffinki wpadły w oko szczególnie najmłodszym gościom pikniku.

Wszystkie dania które wspólnie oferowaliśmy powstały z produktów rodzimej, albo nawet domowej produkcji i hodowli - chociażby borówki amerykańskie i maliny z mojego ogródka, jabłka z ogrodu Boli oraz inne owoce z lokalnych bazarków i zaufanych hodowców.

Mimo kiepskiej pogody humory dopisywały wszystkim uczestnikom pikniku, szkoda że to już koniec wakacji, bo chętnie wybrałabym się na posiadówę na kocyku, albo pobujała się w hamaku w Zielonym Jazdowie jeszcze raz, albo dwa, no może nawet i trzy...

Polecam wszystkim każde wydarzenie, które jest organizowane przez Slow Food i Slow Food Youth w Warszawie. Widać, że ludzie którzy w nich uczestniczą robią to z pasją i potrafią zarażać swoją miłością do zdrowego- dobrego jedzenia.

Jako puenta pojawi się przepis na szarlotkę gryczaną mojej produkcji. Jej smak jest dość nietypowy, a zarazem intrygujący i na prawdę wyśmienity.Co więcej, przygotowuje się ją w ekspresowym tempie. Jeść można od razu, ale najlepiej zostawić ją na kilka godzin do ostygnięcia- wtedy łatwiej się ją kroi.
Spróbujcie, a się przekonacie, że warto.

Po lewej moje mufiny i ciasto. Niestety jest to jedyne zdjęcie wypieków jakie posiadam...

Gryczana szarlotka sypana z borówkami
(przepis wegański)

Składniki na tortownicę (23cm)

1 szklanka mąki gryczanej
1 szklanka kaszy mannej
1/2 szklanki cukru trzcinowego (+ 2 łyżki do posypania jabłek)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
200 gram margaryny (schłodzonej)
2 łyżeczki mielonego cynamonu
3-4 łyżki posiekanych orzechów włoskich
1/2 szklanki borówek amerykańskich
5 dużych kwaskowych jabłek (antonówki, szare renety)

W jednym naczyniu zmieszać mąkę gryczaną z kaszą, proszkiem dopieczenia i cukrem trzcinowym.
Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia i smarujemy grubo margaryną. Na dno wysypujemy troszkę więcej niż połowę mieszanki mącznej i posypujemy ją orzechami włoskimi.
Jabłka obieramy i bez wycinania środka wkładamy do miski z wodą z dodatkiem 2 łyżek zwykłego octu, by jabłka nie ściemniały. Gdy obierzemy już wszystkie, wyjmujemy po jednym odrobinę je osuszamy i ścieramy najlepiej bezpośrednio do tortownicy. Ja ścieram całe jabłko aż do ogryzka, który oczywiście później wyrzucam (albo przerabiam na pektynę do dżemu :)
Piekarnik rozgrzewamy do 180'C.
Gdy zetrzemy już 3 jabłka, posypujemy je połową cynamonu, łyżką cukru trzcinowego i borówkami. Ścieramy resztę jabłek, przykrywamy nimi poprzednią warstwę, doprawiamy resztą cukru i cynamonu. Na wierzchu szarlotki rozsypujemy równomiernie resztę mieszanki mącznej.
Schłodzoną margarynę kroimy na cienkie plasterki i pokrywamy nimi cały wierzch ciasta. Szarlotkę wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 50 minut.

Szarlotkę najlepiej odstawić do całkowitego ostygnięcia, ale ja często zjadam ją gdy jest jeszcze lekko ciepła. Można ją także podgrzać przed podaniem, posypać dodatkową ilością cynamonu, lub cukru z cynamonem i ułożyć na talerzu w towarzystwie lodów waniliowych albo syropu jagodowego....PYYszota

Smacznego!

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna idea i super impreza. a pewno było miło, sympatycznie i klimatycznie. Szkoda, że do Warszawy trochę mi daleko.

    OdpowiedzUsuń